- Co znowu? - westchnął i przestał grać. Brunet podszedł do przyjaciela z rękami splecionym za plecami. Niall uniósł brew.
- To tak się wita przyjaciela?
- Liam!
- Kto ma bilety do Irlandii na calutki weekend?! - zawołał szczęśliwy Liam i pomachał przyjacielowi papierkami przed nosem. Niall uśmiechnął się i odłożył gitarę na łóżko, po czym wstał.
- Nie ja. - przyznał. Wziął bilety od bruneta. - I nie ty.
- Ale ty już masz. - wyszczerzył się Payne.
- Nie. - Niall pokręcił głową i podarł bilety.
- Powaliło cię?! - wrzasnął Liam.
- Chcecie, żebym zapomniał o Vicky, prawda?! - warknął.
- Ja... - zaczął brunet.
- Prawda Zayn?! - zawołał Niall.
- Ja nic nie wiem! - odkrzyknął wampir.
- A dajcie wy mi wszyscy święty spokój!! - zażądał i wypchnął przyjaciela z pokoju, zatrzaskując za nim drzwi.
***
- Z nimi trzeba coś zrobić... - zaczął cicho Liam.
- Tylko co? - wtrącił Louis. - Są gorsi niż dzieci.
- Trzeba się pozbyć tej całej Victorii. - podrzucił Zayn.
- Czyś ty oszalał?! - warknął Liam. - Niall jest w niej zakochany po uszy!
- Ale ona w nim nie! - słkamał wampir.
- To rozkochajmy ją w nim.
- To nie jest dobry pomysł... - rzucił z powątpiewaniem Harry.
- Niby czemu?
- Bo ona może mu zrobić krzywdę. - powiedział Zayn. - Kiedy spaliście wybrałem się do niej. Przez okno widziałem jak roztłukła lustro i krzyczała sama na siebie. Nie zna swojej siły, nie wie do czego jest zdolna. Jeśli zostawimy ją samą z Niall'em... Źle się to skończy.
- Przekonałeś mnie. - powiedział po chwili milczenia Payne. - Trzeba ich od siebie odsunąć. Tylko jak?
- Jest jeden sposób. Skuteczny. - wzruszył ramionami Zayn.
- Ty się chyba z głupim przez ścianę widziałeś! - warknął znów Liam. - Bez zabijania!
- No to ty coś wymyśl. - Mulat rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor.
- Wiem! - Harry wstał i wyłączył telewizor. Rozejrzał się po trójce przyjaciół. - Co?
- Ty masz pomysł... - szepnął Louis.
- Posłuchajmy czy mądry. - rzucił z powątpiewaniem Liam.
- Zrazimy ich do siebie...
- To... - zaczął brunet.
- Najbardziej... - wtrącił Lou.
- Niemądra... - wywrócił oczami Loczek.
- Nie! - Liam uśmiechnął się. - Harry jesteś genialny!
- Jestem? - Loczek uniósł brew i chwilę się zastanowił. - Jestem! - wykrzyknął uradowany.
- Harry Styles. Gamoń i zrzęda. - dokończył Niall, schodzący po schodach. - Koło różańcowe beze mnie? Nie wstyd wam? - zapytał, kierując sie do kuchni.
- My... właśnie... - Harry podrapał się po głowie. Tymczasem Niall zniknął w kuchni.
- Nie odzywaj się! - zagroził mu szeptem Louis.
- Nie jestem głupi!
- Jesteś idiotą. - przerwał im Liam.
- Dzięki. Z resztą mam to gdzieś. - Niall wrócił do pokoju z jabłkiem w ręku. - Wychodzę.
- Gdzie? - zapytał Payne.
- Na koło różańcowe idiotów. Cześć. - wyszedł trzaskając drzwiami.
Niall już ponad godzinę wędrował po miasteczku. Dziwnym trafem nogi zaprowadziły go wprost pod dom Vicky. Nie, nie możesz Niall. Ona kogoś ma. Jesteś tylko kumplem... - powtarzał sobie w duchu. Jednak bardzo chciał, by nie było to prawdą. Dzwonić, czy nie dzwonić? Położył rękę na dzwonku. A jeśli ona nie ma ochoty mnie widzieć? Co jeśli... Horan! Stop! Jesteś facetem? No jesteś! Przyjacielem? Tylko przyjacielem. Niall zdecydowanie nacisnął klamkę. Ku jego zdziwieniu drzwi były otwarte. Cicho wszedł do środka. Przed nim rozciągał się salon. Było tam bardzo ciemno. Okna były zasłonięte, na ziemi walało się pełno rzeczy. Niall dostrzegł nawet łańcuch.
- Myślałam, że już nigdy nie wejdziesz. - usłyszał dobrze znajomy głos. Dostrzegł w kącie pokoju zarys małej osóbki.
- Cześć. - powiedział cicho.
- Zawsze masz takie wahania nastrojów? - zapytała.
- Czasami. - wzruszył ramionami.
- Co cię tu sprowadza? - po chwili dziewczyna znalazła się tuż obok Horana. Chłopak lekko się przestraszył.
- Chciałem sprawdzić, co u ciebie? - uśmiechnął się lekko. Dziewczyna zaczęła chodzić wkoło przyjaciela.
- Boisz się? - szepnęła.
- T... Trochę. - powiedział cicho.
- To dobrze. - pokiwała głową. - Tylko głupcy się nie boją.
- Czyli nie jestem głupi?
- Nigdy tak nie twierdziłam. - przyznała. Przerwał im dźwięk telefonu. Niall mrugnął i zobaczył w dłoni Victorii komórkę. Wpatrywała się w ekran. Po chwili wypuściła urządzenie z rąk.
- Co się dzieje? - zaniepokoił się blondyn.
- M... Mój ojciec...
- Co z nim?
- Nie żyje...
Yyy...
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać mózg mi się psuje i mi się wszystko myli.
Ciekawie się zapowiada. Czyżby poznanie dalszej rodzinki :)
Rozdział super. Fajnie go pilnują skoro wyszedł a oni się nie domyślili gdzie idzie...Ciekawa jestem jak to wszystko potoczy się dalej. Weny życzę ~Dorcas
OdpowiedzUsuńNo...no i klops.
OdpowiedzUsuńMusiałaś Nie?
No pewnie, że jo.
Geniusze z tej czwóreczki. (XD) Nieprawdopodobne.
On im zwiał,a oni co? Nic.
Ojciec nie żyje?
What????