poniedziałek, 26 października 2015

IX

- A ja myślę... - zaczął Niall.
- Ty myślisz? - wampir udawał zaskoczonego. Niall zignorował uwagę.
- Że powinniśmy byli wykupić najtańszy lot. - dokończył zadowolony.
- To daj kasę. - wzruszył ramionami Zayn.
- Biorąc pod uwagę twoje kilkusetletnie życie, ty masz jej najwięcej i ty powinieneś płacić.
- Przestaniecie w końcu?! - zirytowała się Vicky.
- Coś ty taka nerwowa? - wampir uniósł brew.
- Bo jesteśmy na miejscu! - wskazała nowoczesną willę, znajdującą się kilka metrów przed nimi. Zayn wciągnął powietrze.
- Co tak śmierdzi?! - oburzył się.
- Żyją ze zmiennokształtnym. - mruknęła dziewczyna.
- Tak na codzień? - zdziwił się.
- Tak. - odpowiedział mu kto inny. Z domu wyszedł wampir o złotych oczach. Miał miedziane włosy i bardzo gęste brwi. - Jesteś. - skierował się do Victorii. - To zakąska? - wskazał Niall'a.
- Gdzie? - zaniepokoił się blondyn.
- Czy prezent dla nowego członka rodziny? - kontynuował wampir.
- Edward...- zaczęła dziewczyna. - Chcę rozmawiać z Bellą.
- Chodźcie do środka.
***
- Obiecałaś, że będziesz go chronić! - krzyczała Victoria.
- Robiłam wszystko co mogłam! - broniła się Bella. - Myślisz, że tylko ty go kochałaś?! - siostry od kilku minut stały i obwiniały sie nawzajem o śmierć ojca. - Odeszłaś!
- By go chronić!
- Na wiele to się nie zdało... - burknęła Isabella. Vicky zacisnęła ręce w pięści. W mgnieniu oka znalazła się bliżej Belli. Chciała ją uderzyć, ale Edward w porę zareagował. Odepchnął Victorię wprost na komodę. Szklane wazony rozbiły się, a niektóre odłamki wbiły się w skórę dziewczyny. Nienawistnie spojrzała na miedzianowłosego.
- Uważaj, co robisz... - powiedział.
- Ty jakoś nie uważasz! - warknęła dziewczyna, pokazując mu dłoń, którą na wylot dziurawił odłamek szkła.
- Dajcie spokój... - rzuciła Bella i opuściła pokój.
- Ty też powinieneś uważać. - poradził rudemu Niall i podszedł do Vicky. - Pokaż dłoń. - poprosił.
- Nie trzeba Niall. - westchnęła dziewczyna.
- Szpital? - podsunął chłopak, klękając i oglądając lodowatą rękę.
- A jak wyjaśnisz to, że nie leci krew? - Zayn przykucnął obok chłopaka. - Trzymaj dłoń, ja wyciągnę szkło, a ty... - spojrzał w oczy dziewczyny. - Zamknij te piękne oczy... - wampirzyca wpierw trochę zdziwiona, zacisnęła wargi, ale nie zamknęła zielonych tęczówek. Piękne oczy? zastanowił się w myślach Niall. Co to do cholery ma być? Co ten facet wyrabia? Zakochał się w niej? W mojej dziewczynie? Znaczy ona nią jest, ale jeszcze o tym nie wie...
- Niall skoncentruj się. - poprosił Zayn. - Na trzy. Raz... Trzy! - krzyknął, po czym energicznie wyjął największy odłamek. Vicky syknęła z bólu.
- Dzięki. - uśmiechnęła się lekko dziewczyna. - Z resztą sobie poraAAAA.. Niall? - Vicky skierowała zielone oczy na niebieskie iskierki blondyna. W dłoni trzymał jeden z mniejszych kawałków szkła.
- Chciałem pomóc. - Horan niewinnie wzruszył ramionami.
- Wiem... - pokiwała głową. - Ale mnie to już chyba nic nie pomoże. - uśmiechnęła się smutno i brutalnie wyciągnęła kolejny odłamek.
- Nie mów tak. - powiedział cicho Zayn. - Śmierć, choć często wydaje się końcem, tak naprawdę jest początkiem czegoś nowego, nieznanego.
- Za poezję się wziąłeś? - zakpił Niall, przejeżdżając opuszkami palców po smukłym ramieniu wampirzycy. Lekko wysunął szklaną drobinkę.
- Chyba. - wampir uśmiechnął się smutno.
- Ciekawe. - mruknęła Vicky, po czym obdarowała wampira jednym z najpiękniejszych uśmiechów.
***
Ta noc była inna niż wszystkie. Księżyc świecił słabym blaskiem, nie widać było żadnej gwiazdy. W oddali słychać było wycie wilków. Willa na skraju lasu zdawała się spać, jak wszystkie inne domostwa w promieniu kilku tysięcy kilometrów. Lecz to tylko pozory. W rzeczywistości cały dom tętnił życiem. Doktor w swoim gabinecie wypełniał dokumenty, Bella i Edward usypiali córkę, każdy miał jakieś zajęcie. Tylko Niall spał. Zayn uparcie stał na balkonie i usiłował znaleźć choć jedną gwiazdę. Na próżno.
- Coś ciekawego? - usłyszał głos wampirzycy.
- Chmury? - bąknął chłopak.
- Poetyckie. - przytaknęła dziewczyna. - Jak to było z tobą? - zapytała po chwili.
- Nie rozumiem. - rzucił obojętnie wampir.
- Rozumiesz. - Vicky lustrowała wzrokiem las. - Kochałeś kiedyś?
- Czemu cie wzięło na takie tematy?
- Uwielbiam mieszać się w cudze związki. - wzruszyła ramionami. 
- Miranda de Cosgrove. Średniowieczna francuska arystokratka. Moja narzeczona. Była. Długo walczyłem o to, by jej ojciec pozwolił jej mnie poślubić.  Gdy w końcu sie udało, w dzień ślubu, właściwie w noc poprzedzającą dzień ślubu, zmieniono mnie w wampira. Gdy nie pojawiłem sie w katedrze, ludzie zaczęli insynuować o celowym rozkochaniu i różnych takich... Po przebudzeniu po trzech dniach, gdy nie wiedziałem co się ze mną działo, pobiegłem wprost do domu Mirandy. Jej ojciec przebił mi serce szablą, tak był wściekły. Ostatnie, co zdążyłem zobaczyć to zapłakana twarz Mirandy. Podniosłem się, ale ona juz tego nie widziała, jej ojciec wyzwał mnie od nieczystych zjaw itp. Wtedy też zdałem sobie sprawę, że moja skóra świeci. Wróciłem do siebie, a stało się to zaskakująco szybko. Tego samego dnia, wieczorem, do moich drzwi zapukali żołnierze i egzorcyści. Uciekłem do Londynu. Stopniowo rozumiałem co się działo. Dowiedziałem się z francuskiej gazety, że w wieku 26 lat Miranda de Cosgrove popełniła samobójstwo. Przebiła swoje serce tą samą szablą, którą przebito moje. Często próbowałem popełniać samobójstwa. W końcu dotarło do mnie, że to niemożliwe. Zacząłem akceptować siebie. Wiesz, kto był jedną z moich ofiar? - uśmiechnął się lekko. - Ojciec Mirandy. Jestem z tego cholernie dumny. Straciłem ją, przez jego napady szału. A wampir zakochuje sie raz na całą egzystencje. Moja miłość już przeminęła, a ja nie zdołam zakochać się powtórnie i to z taką siłą. Ja jestem wampirem, ona była człowiekiem. Jak widzisz ten związek nie przetrwał. Dlatego ty nie możesz być z Niall'em. Bo on jest człowiekiem, a ty nie...

środa, 14 października 2015

VIII

- J... Jak to nie żyje? - Niall drżącymi rękami wziął telefon i przeczytał wiadomość. "Tata nie żyje. Volturi go zabili. Pogrzeb będzie za 4 dni. Chcesz to przyjedź. Tylko prędzej się najedz. Bella" - Co zamierzasz? - podniósł oczy na dziewczynę, ale jej już przed nim nie było. Usłyszał huk na górze. Rzucił telefon i pobiegł w miejsce hałasu. Na podłodze leżał telewizor, a raczej jego resztki. - Co ty robisz?! - zawołał blondyn.
- Odsuń się od niej! - Niall usłyszał Zayna. Mimo wszystko cieszył się, że wampir bezczelnie go śledził. Tylko on był w stanie powstrzymać dziewczynę. Blondyn cofnął się o dwa kroki. W tym czasie Zayn podszedł do dziewczyny i przytrzymał ją stanowczo za ramiona.
- Puść mnie kretynie! - Vicky próbowała się wyrwać, ale niczego jej to nie dawało. Zayn był o 437 lat starszy. - On nie żyje! A ja się nawet z nim nie pożegnałam! Nie jeździłam do niego tylko dlatego, bo się bałam, że sama mu coś zrobię! Mieli go chronić! Uważać! Pozwolili mu na śmierć... - dziewczyna wtuliła się w Mulata. Wampir z początku lekko zdziwiony, ale oplótł ją ramionami. Natomiast Niall poczuł w sercu ukłucie zazdrości. Podszedł do tej dwójki.
- Możemy do nich pojechać... - położył dłoń na ramieniu brunetki. Ta powoli odwróciła się do niego.
- Masz racje. - uśmiechnęła się lekko. - Pojadę i spojrzę im w oczy, by potem się zemścić. - dziewczyna zniknęła w drugim pokoju.
- Czyś ty oszalał? - warknął na niego Zayn. - Ona chce się zemścić na Volturich! Zginie robiąc to!
- Nie martw się. Wybije jej to z głowy, a pomoże mi rodzina wampirów na miejscu. - Niall skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Jak chcesz! - Mulat wzruszył ramionami. - Czekaj, co? Nigdzie nie jedziesz.
- A właśnie że...
- Zayn ma racje. - Vicky stanęła w drzwiach z walizką w ręku, przebrana i uczesana.
- Od kiedy wy tacy zgodni?! - blondyn spoglądał to na jednego, to na drugiego.
- Tak wyszło. - wzruszył ramionami Zayn.
- Powiedzcie nauczycielom, że mam wirusa czy coś. Wracam za 5 dni. - rzuciła przez ramię i ruszyła na dół.
- Jeśli nie pozwolisz mi jechać już nigdy się do ciebie nie odezwę pijawko! - blondyn wycelował palec wskazujący w serce Zayna.
- Ale...
- Nigdy!
- Vicky czekaj! - Zayn chwycił blondyna na ręce i po chwili oboje byli na dole.
- Jedziemy z tobą.
- Nie. - wyszczerzyła się dziewczyna, ubierając buty.
- Nie pytamy się o zgodę, tylko cię informujemy.
- Nie zgadzam się. - powiedziała stanowczo.
- Na którą samolot? - uśmiechnął się Niall.
- Samolot? - zakpiła dziewczyna. - Na nóżkach Nialler, na nóżkach.
- Mam tego śledzia nieść na plecach przez tyle kilometrów i ocean?! - Zayn wskazał Niall'a.
- Możesz wziąć sanki. - mrugnęła brunetka i znalazła się przed wyjściem. Zayn rzucił gniewne spojrzenie w stronę Horana i wyszedł za dziewczyną. We trójkę ruszyli przez miasto.
- Kiedy weźmiesz mnie na ręce? - zapytał Niall po 13 kilometrach marszu.
- Jak będzie ciemno, śledziu.
- Jeszcze niecała godzina. - powiedziała Victoria.
- Daj tą walizkę. - Niall wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.
- Ledwie sam idziesz, chcesz jeszcze nieść walizkę? - dziewczyna uniosła brew.
- Skąd ten pomysł? - uśmiechnął się blondyn i zabrał walizkę. Postawił ją przed Zaynem.
- Walizka Malik. - mrugnął do chłopaka.
- Chyba sobie kpisz. - Mulat ominął walizkę i szedł dalej.
- Ja jej nieść nie mogę bo zaraz padnę. Wyręcz damę. W końcu rycerzem byłeś. - Mulat pokręcił z niedowierzaniem głową i wrócił się po walizkę.
- Kiedyś mi za to zapłacisz. - syknął do blondyna. Po chwili usłyszeli dźwięk dzwoniącego telefonu. - Na przykład zmierzysz się z Liamem. - wampir bez słowa wyjął telefon i podał go Niallowi. Ten przełknął ślinę i odebrał.
- Gdzie wy do cholery jesteście?!
- Na przedmieściach Londynu. - pisnął Niall.
- Nialler?! - warknął brunet.
- Tak.
- Co tam robicie?
- Wyjeżdżamy do Forks. Chcemy pomóc Vicky. Nie martwcie się wracamy za 5 dni. Musze kończyć. Cześć. - powiedział szybko i rozłączył się.
- Pomóc Vicky... - prychnęła dziewczyna. - Nie ma to jak zwalić wszystko na kobietę. Gentelmen XXI wieku proszę państwa...

sobota, 3 października 2015

VII

- Niall! Mam dla ciebie niespodziankę! - szczęśliwy Liam wparował do pokoju blondyna, który aktualnie grał na gitarze.
- Co znowu? - westchnął i przestał grać. Brunet podszedł do przyjaciela z rękami splecionym za plecami. Niall uniósł brew.
- To tak się wita przyjaciela?
- Liam!
- Kto ma bilety do Irlandii na calutki weekend?! - zawołał szczęśliwy Liam i pomachał przyjacielowi papierkami przed nosem. Niall uśmiechnął się i odłożył gitarę na łóżko, po czym wstał.
- Nie ja. - przyznał. Wziął bilety od bruneta. - I nie ty.
- Ale ty już masz. - wyszczerzył się Payne.
- Nie. - Niall pokręcił głową i podarł bilety.
- Powaliło cię?! - wrzasnął Liam.
- Chcecie, żebym zapomniał o Vicky, prawda?! - warknął.
- Ja... - zaczął brunet.
- Prawda Zayn?! - zawołał Niall.
- Ja nic nie wiem! - odkrzyknął wampir.
- A dajcie wy mi wszyscy święty spokój!! - zażądał i wypchnął przyjaciela z pokoju, zatrzaskując za nim drzwi.

***

- Z nimi trzeba coś zrobić... - zaczął cicho Liam.
- Tylko co? - wtrącił Louis. - Są gorsi niż dzieci.
- Trzeba się pozbyć tej całej Victorii. - podrzucił Zayn.
- Czyś ty oszalał?! - warknął Liam. - Niall jest w niej zakochany po uszy!
- Ale ona w nim nie! - słkamał wampir.
- To rozkochajmy ją w nim.
- To nie jest dobry pomysł... - rzucił z powątpiewaniem Harry.
- Niby czemu?
- Bo ona może mu zrobić krzywdę. - powiedział Zayn. - Kiedy spaliście wybrałem się do niej. Przez okno widziałem jak roztłukła lustro i krzyczała sama na siebie. Nie zna swojej siły, nie wie do czego jest zdolna. Jeśli zostawimy ją samą z Niall'em... Źle się to skończy.
- Przekonałeś mnie. - powiedział po chwili milczenia Payne. - Trzeba ich od siebie odsunąć. Tylko jak?
- Jest jeden sposób. Skuteczny. - wzruszył ramionami Zayn.
- Ty się chyba z głupim przez ścianę widziałeś! - warknął znów Liam. - Bez zabijania!
- No to ty coś wymyśl. - Mulat rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor.
-  Wiem! - Harry wstał i wyłączył telewizor. Rozejrzał się po trójce przyjaciół. - Co?
- Ty masz pomysł... - szepnął Louis.
- Posłuchajmy czy mądry. - rzucił z powątpiewaniem Liam.
- Zrazimy ich do siebie...
- To... - zaczął brunet.
- Najbardziej... - wtrącił Lou.
- Niemądra... - wywrócił oczami Loczek.
- Nie! - Liam uśmiechnął się. - Harry jesteś genialny!
- Jestem? - Loczek uniósł brew i chwilę się zastanowił. - Jestem! - wykrzyknął uradowany.
- Harry Styles. Gamoń i zrzęda. - dokończył Niall, schodzący po schodach. - Koło różańcowe beze mnie? Nie wstyd wam? - zapytał, kierując sie do kuchni.
- My... właśnie... - Harry podrapał się po głowie. Tymczasem Niall zniknął w kuchni.
- Nie odzywaj się! - zagroził mu szeptem Louis.
- Nie jestem głupi!
- Jesteś idiotą. - przerwał im Liam.
- Dzięki. Z resztą mam to gdzieś. - Niall wrócił do pokoju z jabłkiem w ręku. - Wychodzę.
- Gdzie? - zapytał Payne.
- Na koło różańcowe idiotów. Cześć. - wyszedł trzaskając drzwiami.

Niall już ponad godzinę wędrował po miasteczku. Dziwnym trafem nogi zaprowadziły go wprost pod dom Vicky. Nie, nie możesz Niall. Ona kogoś ma. Jesteś tylko kumplem... - powtarzał sobie w duchu. Jednak bardzo chciał, by nie było to prawdą. Dzwonić, czy nie dzwonić? Położył rękę na dzwonku.  A jeśli ona nie ma ochoty mnie widzieć? Co jeśli... Horan! Stop! Jesteś facetem? No jesteś! Przyjacielem? Tylko przyjacielem. Niall zdecydowanie nacisnął klamkę. Ku jego zdziwieniu drzwi były otwarte. Cicho wszedł do środka. Przed nim rozciągał się salon. Było tam bardzo ciemno. Okna były zasłonięte, na ziemi walało się pełno rzeczy. Niall dostrzegł nawet łańcuch.
- Myślałam, że już nigdy nie wejdziesz. - usłyszał dobrze znajomy głos. Dostrzegł w kącie pokoju zarys małej osóbki.
- Cześć. - powiedział cicho.
- Zawsze masz takie wahania nastrojów? - zapytała.
- Czasami. - wzruszył ramionami.
- Co cię tu sprowadza? - po chwili dziewczyna znalazła się tuż obok Horana. Chłopak lekko się przestraszył.
- Chciałem sprawdzić, co u ciebie? - uśmiechnął się lekko. Dziewczyna zaczęła chodzić wkoło przyjaciela.
- Boisz się? - szepnęła.
- T... Trochę. - powiedział cicho.
- To dobrze. - pokiwała głową. - Tylko głupcy się nie boją.
- Czyli nie jestem głupi?
- Nigdy tak nie twierdziłam. - przyznała. Przerwał im dźwięk telefonu. Niall mrugnął i zobaczył w dłoni Victorii komórkę. Wpatrywała się w ekran. Po chwili wypuściła urządzenie z rąk.
- Co się dzieje? - zaniepokoił się blondyn.
- M... Mój ojciec...
- Co z nim?
- Nie żyje...